czwartek, 18 grudnia 2014

Czynienie uczniami? dla każdego?

  Czynienie uczniami

Podział na duchowieństwo i laikat odbiera chrześcijanom osobisty udział w czynieniu uczniami.
(Dennis McCallum)

Największą radością chrześcijańskiego życia jest bycie narzędziem Boga, dającym innym pełnię życia i duchową przemianę. Pozbawiliśmy się tej radości przez niezrozumienie faktu, że prawdziwe uczniostwo mówi o codziennym życiu i relacjach – a to dotyczy każdego chrześcijanina. Tworzenie programów w ramach kościoła, przez które ludzie mają być specjalnie przygotowywani do uczniostwa, powstrzymuje chrześcijan przed osiąganiem ich prawdziwego przeznaczenia i obdziera z poczucia celu. Przedstawiając czynienie uczniami jako coś, co „robimy” dla innych, w przeciwieństwie do prawdy, że Bóg to robi (a my możemy ludzi zaprosić, by od Niego brali), nastawiamy się na tworzenie widowisk, zamiast w naturalny sposób zarażać i wpływać na innych przez bezpośrednią relację z Bogiem.
Czynienie uczniami wypływa naturalnie z relacji, jakie tworzymy kochając ludzi.


Kilka myśli do rozważenia
Czynienie uczniami ma miejsce w każdej relacji, jaką mamy z ludźmi. Jeśli idziemy przez życie w intymnej relacji z Jezusem Chrystusem, dążąc do osiągania Jego celów, każda znajomość z ludźmi oddziałuje na nich. Dzieje się tak czy tego chcemy, czy nie. Dzieje się tak bez względu na to, czy są chrześcijanami, czy nie. Dzieje się tak nawet, jeśli nie wykazują żadnego zainteresowania Jezusem. Dzieje się tak z powodu tego, kim my jesteśmy. Dlatego właśnie czynienie uczniami ma miejsce w różnych relacjach z ludźmi:

  • z młodym człowiekiem, sąsiadem, który pracuje w osiedlowym sklepie spożywczym, z którym zamieniłem kilka przyjacielskich słów;
  • z przyjacielem, z którym rozmawiam o modlitwie; jest zainteresowany pogłębieniem swojego duchowego życia, chociaż nie jest zainteresowany Jezusem czy Biblią;
  • ze znajomym, który przychodzi czasem na spotkania domowego kościoła i zwyczajnie cieszy się czasem spędzanym z nami, dyskutując o Piśmie;
  • z chrześcijaninem, którego zaprosiłem do udziału w szkoleniach, bo chce budować swoją relację z Bogiem i wzrastać w zrozumieniu darów duchowych.

Czynienie uczniami odbywa się w sposób naturalny, cały czas, dzięki spędzaniu z ludźmi czasu: jedzeniu z nimi, szczerej rozmowie, wspólnej zabawie i czymkolwiek, co razem robimy. Jesteśmy powołani do poznawania i kochania ludzi.

Czynienie uczniami, z powodu naszej miłości do ludzi, czasami jest zamierzone. Ponieważ my sami żyjemy zgodnie z Bożym prowadzeniem i Jego celami, miłość do ludzi w oczywisty sposób sprawia, że chcemy ich prowadzić w tym samym kierunku. Pozostaną naszymi przyjaciółmi niezależnie od tego, czy przyjmą to zaproszenie. Niemniej jednak świadome prowadzenie jest ważnym sposobem wykazywania naszej troski o ludzi.

Możemy działać tylko tam, gdzie działa Bóg. Nie naszym zadaniem jest doprowadzić do tego, że ktoś zainteresuje się Bogiem. Tylko Duch Święty może to zrobić. Tym, co do nas należy, jest rozpoznanie chwili, kiedy Bóg zaczyna się objawiać w czyimś życiu i wykorzystanie możliwości zaproszenia go, by dołączył do nas w poszukiwaniu Boga.

Nie musimy być ekspertami, ani wiedzieć, jak uczyć. Kiedy świadomie zapraszamy ludzi, by razem z nami poszukiwali Boga, nie musimy znać wszystkich odpowiedzi. Chcemy, by ludzie stali się naśladowcami Jezusa, a nie naszymi. Dlatego wskazujemy im na narzędzia, które działają w naszym życiu: modlitwę (czyli mówienie do Boga) i Jego słowa (z których mogą się uczyć zanim w Mu uwierzą). Pokazujemy im, jak używać te dwa narzędzia i zapraszamy, by przy nas poznawali Boga (a On będzie ich uczył). Kiedy to załapiemy, naprawdę odkryjemy, że czynienie uczniami jest łatwym, naturalnym procesem dla każdego.

Proces czynienia uczniami
Kochaj. Czynienie uczniami zaczyna się od tego, co omawialiśmy wyżej. Jeśli żyjemy w pełnej miłości relacji z ludźmi, wpływamy na nich przez to, jacy jesteśmy.


Módl się. Modlimy się o ludzi, na których nam zależy, bo chcemy Bożej woli dla ich życia. Modlitwa skupiona na innych i wstawiennictwo jest tak naturalne jak oddychanie, jeśli żyjemy w bliskości z Bogiem i zgodnie z jego celami. To są katalizatory dla Bożego, odmieniającego życie ludzi, działania. Władza i autorytet Jezusa są nam dane, gdy wyrażamy gotowość do działania dla Niego. Są nam dane, gdy modlimy się o tych, których Bóg postawił na naszej drodze, oczekując, że to On będzie działać.


Zapraszaj. Jak już wspomniałem, będą chwile, kiedy będziemy widzieć, że Bóg w jakiś sposób pracuje nad kimś i poczujemy się zobowiązani, by zaprosić go do bliższej relacji i dążenia do poznawania Boga. To może się stać w różny sposób. Kluczowa jest jednak nasza wola, by zaryzykować i we właściwym czasie zrobić ten krok. To jest krok miłości. To krok troski o innych. To krok, który oznacza, że będziemy rozwijać naszą miłość i przyjaźń do ludzi, niezależnie od ich reakcji.


Pozwól, by Słowo Boże wykonało pracę. Skoro nie prowadzimy ludzi, by naśladowali nas, oni sami mogą używać Boże Słowo, by uczyć się z niego i naśladować. Z mojego doświadczenia wynika, że ludzie nie muszą zrozumieć i zaakceptować Bożego Słowa w całości, by Bóg mógł przez nie działać i prowadzić do posłuszeństwa. Czasami myślimy, że ludzie się odsuną z powodu Biblii. Ja tego nie zauważyłem. Jeśli nie „głosimy im Słowa”, ale zachęcamy, by sami sprawdzali i się uczyli, okazuje się, że generalnie są chętni sami sprawdzać, co Biblia ma dla nich.
Biblia, w rzeczywistości, sama w sobie jest o wiele lepsza niż nam się wydaje. Ma moc odmieniania serca i życia, dzięki Duchowi Świętemu. Często trzeba tylko zachęcić ludzi, by po nią sięgnęli, i pozwolić Bogu działać. Ostatecznie naszym celem jest sprawić, żeby ludzie mogli karmić się sami. Nie chcemy, by byli zależni od nas lub innych nauczycieli, ale polegali na Bogu i Jego Słowie. Dlatego zachęcamy do samodzielnego studium nad tekstem biblijnym: czytania, odkrywania i stosowania.


Nakłaniaj do zapraszania innych. Osoba, która dopiero uczy się naśladować za Jezusem, może robić to z kimś ze swoich bliskich. Nie ma powodu, by musiała czekać z zaproszeniem dla kogoś bliskiego, aż sama nauczy się wszystkiego, co przychodzi wraz z poznawaniem Boga. Możliwe jest nawet, że ktoś, kto nie jest jeszcze nawrócony, poprowadzi innych, przez ich samodzielne studium, do pogłębienia relacji z Bogiem.

Allan Hirsch nazywa to uczniostwem pełnym działania. Opisuje to w ten sposób:
Natychmiast po powołaniu, Jezus bierze uczniów w pełną przygód podróż – włącza ich w misję, służenie i uczenie ich. Od razu biorą udział w ogłaszaniu Królestwa Bożego, służą ubogim, uzdrawiają i wypędzają demony. To jest aktywne i bezpośrednie czynienie uczniami w kontekście misji. Wszyscy wielcy bohaterowie przebudzeń robią to samo. Nawet dopiero co nawrócona osoba od razu angażowana jest w misję; każdy może być duchowym bohaterem.
Kiedy już czas, chrzcij publicznie. Chrzest jest doskonałą okazją, by chrzczeni zaprosili swoje rodziny i przyjaciół, dali publiczne świadectwo i świętowali to, co Bóg zmienił w ich życiu. Kiedy proponujemy to świeżo upieczonym chrześcijanom, po prostu to robią. Z okazji chrztu urządzamy imprezę, świętujemy, jemy razem, wszyscy podekscytowani faktem, że mamy więcej wśród gości więcej nienawróconych ludzi niż oddanych chrześcijan.

Buduj głębsze relacje. Uczniostwo jest oparte w największym stopniu na relacji. Im bardziej ktoś jest w stanie karmić się samodzielnie, nasza rola sprowadza się do wspierania go w życiu polegającym na naśladowaniu Jezusa. Dzięki otwartości wobec tej osoby, tworzymy warunki, w których może ona być z nami szczera i mówić o tym, przez co przechodzi lub z czym się boryka. To sprawia, że możemy lepiej troszczyć się o nią i pomagać, towarzysząc w jej drodze.

Nauczaj (jeśli musisz), ale dawaj przykład i umacniaj. Mogą być sytuacje, w których będziesz nauczać podstawowych zasad chrześcijańskich, jeśli zajdzie taka potrzeba. Ale to nie jest konieczne. Bóg zapewni konieczne nauczanie przez Słowo. Istotne jest jednak to, by pamiętać, że naszym celem jest wyposażyć każdego do własnej odpowiedzialności za życie duchowe. Dlatego zastępujemy nauczanie dawaniem przykładu innym, jak mogą się karmić i uczyć oraz umacnianiem ich jako czyniących uczniów tak szybko, jak to możliwe.

Myśl o pomnażaniu. Cały proces czynienia uczniami służy pomaganiu kolejnym ludziom stać się uczniami tak szybko, jak się da. Ułatwia to naturalne pomnażanie i powoduje gwałtowny wzrost Królestwa Bożego, tak jak On tego pragnie.

Roger Thoman

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentarze nie związane z tematem, obrażające innych lub zawierające wulgarne treści będą usuwane !