niedziela, 21 grudnia 2014

Byłem Zrujnowany cz.4

Byłem Zrujnowany cz.4

Autor John Fenn

 Poprosiła o modlitwę ponieważ cały dzień bolała ją głowa. Kilkoro z nas zebrało się w domu na obiad, a po jedzeniu i tuż przed rozejściem się, zatrzymała nas i przeprosiła, że chce poprosić o modlitwę. Właśnie zbliżała się chwila, w której zdałem sobie sprawę z tego, że nie należę do tego „akwarium” wiary.

Bezsilni uczniowie


5 osób natychmiast otoczyło ją i włożyło na nią swoje ręce, podczas gdy ja trzymałem się z tyłu, nasłuchując mądrości Pana, aby zobaczyć co On chce zrobić i czy akurat uzdrowienie było właściwym kierunkiem. Zadawałem mu pytania, między innymi o to czy nie jest to sprawa odwodnienia organizmu, czy może wysokości, skoro znajdowaliśmy się w Colorado Springs, w stanie Colorado, a ona mieszkała w na znacznie niżej położonym terenie. Oznaczało by to, że nie jest potrzebna modlitwa, tylko woda i sen. Czy ból był spowodowany stresem, zmęczeniem czy bardzo pracowitym tygodniem, czy nie wróciły jakieś rodzinne sprawy. Czekałem więc przed Panem, gdy oni natychmiast przeprowadzili pełny duchowy atak godny żołnierzy zajmujących Omaha Beach w D-Day (szyfrowa nazwa lądowania w Normandii w czasie II Wojny Światowej – przyp.tłum.).

Prowadzenie przejęła pewna kobieta w modlitwie w stylu: „ogarnijmy wszystko, co się da”, zaczynając od stosowania krwi Jezusa i rysowania „granicy krwi na piasku”. Następnie powiedziała, że atakuje bramy niebios, po czym kazała diabłu, aby poszedł na dno Wielkiego Kanionu (szkoda, że tam na dole są obozowicze i wspinacze), następnie poprosiła Pana, aby miał dla niej miłosierdzie, po czym nakazała aniołom, aby przyszły i jej usługiwały, inni zaś wydawali rozkazy i stosowali krew, co brzmiało bardzo duchowo i zrobione było wykwintnie i z pasją.

Miłosierdzia!


Wtedy inni modlili się, prosząc Ojca, aby ją uzdrowił, błogosławił jej rodzinę i przyprowadził ją do Siebie, nakazywali diabłu, aby się zabrał od jej dzieci, męża i biznesu. Nazwałbym to „duszoną modlitwą” – czyli wrzucamy do gara wszystko, co jest, w nadziei, że to zadziała, po czym wszyscy idą do domu z pełnymi duchowymi brzuchami i czując się tak, jakby kopnęli diabła w siedzenie.

W pewnym momencie ktoś zapytał jej, jak się ma, na co ono ociągając się powiedziała, że nadal ją boli. Powiedziałem, aby pozwoliła mi włożyć na nią ręce, co zrobiłem i powiedziałem: „Nakazuję ci w umieniu Jezusa bądź uzdrowiona. Bólu odejdź”. Ze zdumieniem w oczach powiedziała: „Przeszło! Przeszło! Tak po prostu!”


Nie nazywaj akwarium domem


W tej chwili zdałem sobie sprawę z tego, że nie należałem do żadnego z tych akwariów, w których oni pływali. Należałem do otwartego oceanu wiary w Boże Słowo i posłuszeństwa mu. Nie jest to arogancja, to jest diagnoza. Choć kochali Boga, wierzyli w to, czego ich nauczano w popularnej kulturze i przez nauczycieli wyniesionych przez tą kulturę, co nie było Słowem. Jezus jest całkiem zrozumiały: nakazuj uzdrowienie – Jezus nigdy nie modlił się do Ojca, aby kogoś uzdrowił (ani apostołowie), On nakazywał i my mamy robić to, co On robił.

Pomyślałem sobie, czy można wyobrazić sobie Piotra i Jana mówiących do chromego z 3 rozdziału Dziejów tak: „Srebra i złota nie mam, lecz to, co mam daję ci. W imieniu Jezusa, ach, Ojcze, proszę dotknij go, stosujemy krew, odejdź diable od niego, aniołowie, nakazuję wam abyście tu przyszli teraz i usłużyli temu człowiekowi, łamiemy pokoleniowe przekleństwo, ach, gdyby tylko ktoś mógł udać się do trzeciego nieba, miłosierdzie niech kapie na niego, ach Panie. Wstawaj i chodź”.

Możesz sobie coś takiego wyobrazić?

Uprość to


Zapytany później w jaki sposób ten mężczyzna został uzdrowiony Piotr odpowiedział (Dz 3:16): „Przez wiarę w Jezusa ten człowiek stoi przed wami zdrowy”. Sprzeciw się pragnieniu, żeby mówić więcej – wypowiedz tylko imię i pozwól mu spocząć, patrz jak On działa. W przeciwnym razie, przez długie mowy, ujawniasz tylko jak mało wierzysz.

(A tak przy okazji to ten wers niszczy teologię zaniku darów. Mówi ona, że uzdrowienia i cuda przeminęły. Gdyby uzdrowienie miał być tylko na tamte czasy, tak samo wiara w imię Jezusa byłaby tylko dla I wieku.)

Lecz zanim będziesz miał tego rodzaju wiarę, aby mówić w tym zdumiewający imieniu jeden raz i mówić skutecznie, najpierw musisz znać Go i znać wole Ojca w danej szczególnej sytuacji. We współczesnych akwariach strzela się wszędzie dookoła tarczy, lecz nigdy nie w sam środek, nauczając tego, czego domaga się umysł, choć jest mało istotne, lecz nie uczy się o mocy imienia Jezusa i poznawania Jego na tyle, aby można było uczniom powierzyć właściwe jego stosowanie.

Na marginesie: Krótka lekcja historii


W czasie nawiedzenia Pana, zapytałem Go, w jaki sposób ciało Chrystusa w Ameryce znalazło się w takim miejscu, że jest opanowane przez formułki i błahostki, zamiast prostoty ewangelii, a Pan odpowiedział:

„Wzbudziłem to, co nazywacie Ruchem Wiary w latach 80tych, aby doprowadzić do spójności Mojego Słowa u tych, którzy wyszli z ruchu charyzmatycznego lat 70tych. Jednak przeciwnik szybko wykorzystał pożądliwość w wielu sercach i wywrócił moje Słowo, aby skupiono się na pieniądzach, podkopując w ten sposób rozpowszechnianie się w moim ciele wiedzy o spójności Mojego Słowa. To, co teraz widzisz jest wynikiem kolejnych pokoleń tych, którzy nigdy nie budowali na fundamencie mojego Słowa, więc gonią za rozrywkami, inną ewangelią i innym duchem. Wydaje im się, że są mądrzy i dojrzali i stoją na samym przedzie postępu, lecz są głupcami, ponieważ oddali się tym rzeczom… Niemniej używam tego, aby ujawnić głupotę ich serc tak, abym mógł oddzielić dla Siebie moich prawdziwych uczniów, tych, którzy chcą dojrzewać we Mnie…”

Uczucia czy Słowo?


Pamiętam, że, jako nastolatek, którego odrzucił własny ojciec, który tak naprawdę nie lubił samego siebie i zmagał się z uczuciem odrzucenia i przygnębienia, powiedziałem Ojcu, że wcale nie czuję tego, że On chce mojego życia,

Pamiętam też, że czytając List do Efezjan, dowiedziałem się, że, gdy uwierzyłem, zostałem zapieczętowany Duchem Świętym, że zostałem pobłogosławiony wszelkim duchowym błogosławieństwem, że zostałem posadzony wraz z Chrystusem w okręgach niebieskich, i że zostałem stworzony w Nim do dobrych uczynków (1:3, 11; 2:6, 10).

Pamiętam bardzo wyraźnie, że stojąc w swojej sypialni, w której miałem łóżko przykryty takim starym kocem „Snoopy and Charlie Brown”, tym samym, który miałem gdy byłem 10latkiem, lecz mama była zbyt biedna, aby kupić coś bardziej odpowiedniego dla 17 latka, powiedziałem pół do siebie, pół do Ojca: „Uczucia mówią mi, że nie jestem zbawiony, nie chcesz mnie i nie mam celu ani planu na moje życie, lecz wierzę Twojemu Słowu, że jestem zapieczętowany Duchem Świętym, wraz z Tobą posadzony w okręgach niebieskich i stworzony do dobrych uczynków. Decyduję się wierzyć tobie, Ojcze, zamiast temu, co czuje”.

Tak więc, sprowadza się to do tego, że wierzymy Bożemu Słowu, lub wierzymy naszym uczuciom, bądź wspomnieniom. Ta chwila zmieniła moje życie – zdecydowałem się wierzyć Słowu, bez względu na okoliczności, na to jak się czuję bądź co widzę. Od tej chwili zdałem sobie sprawę z tego, że uczucia i emocje mogą zostać podporządkowane temu, co mówi Słowo. Przyznaję, że byłem w tym tak żarliwy i arogancki wobec życia, że powiedziałem mamie, że w wierze nigdy nie będziemy mieli żadnych problemów. Mama spojrzała na mnie raczej niedowierzająco i powiedział: „Synku, po prostu za krótko żyjesz. Poczekaj do czasu, jak będziesz musiał płacić rachunki”.

Często otrzymuję emaile czy SMSy, bądź odbywam rozmowy z ludźmi, którzy są przekonani, że popełnili nieprzebaczalny grzech. Nieprzebaczalny grzech, odrzucenie Ducha Świętego, jest w swej istocie aktem odrzucenia Jezusa jako Pana. Jezus umarł za innych, nie za Siebie, tak więc ten jeden grzech, który nie został opłacony na Krzyżu to odrzucenie Go. Ponieważ Duch Święty jest Agentem zbawienia, odrzucenie Jezusa jest bluźnierstwem (odrzucić, mówić przeciwko, odrzucić służbę) Ducha Świętego.

Gdy przeprowadzam wierzących przez Słowo pokazując im, że nie popełnili nieprzebaczalnego grzechu, niemal zawsze odpowiadają, że są przekonani, że On ich opuścił, ponieważ już go więcej nie czują. Są to ci sami ludzie, którzy wierzą w Pana, kochają Go, lecz są przekonani, że Bóg jest na nich wściekły i odrzucił ich, ponieważ popełnili jakiś grzech, jak wypowiadanie się przeciwko jakiemuś kaznodziei, czy powiedzenie czegoś w napadzie złego nastroju, czy zrobienie czegoś podobnego dla chrześcijańskiego dziecka, bądź powiedzieli Panu, że jeśli tak ma wyglądać służenie Mu to oni nie chcą Go. (Nie sądźcie, że czas, w którym ktoś zna Pana, oznacza, że nie jest on dzieckiem. Paweł wskazywał na chrześcijan, którzy są niestali, gonią za różnymi naukami, zmagają się, dzielą się czy są źli, są dziećmi w wierze.)

Wolność od akwarium


Istota prawdy o wierzeniu Słowu Bożemu bardziej niż emocjom utrzymywała mnie z dala od tych akwariów, w których skupiano się na formułkach i rytuałach. Nie byłem jakoś terytorialnie związany, więc nie pasowałem do tego kościelnego systemu, lecz Słowo mówiło, aby nie być nastawionym terytorialnie. Nie uprawiałem żadnej polityki, nie byłem przytakiwaczem, więc mówiłem prawdę, choć niektórzy czasami czuli się urażeni, lecz tak mówiło Słowo.

W poniedziałek po niedzielnych rozgrywkach Super Bowl otrzymałem od mojego szefa, pastora seniora, telefon, w którym groził, że mnie zwolni, ponieważ nie było mnie w niedzielę na wieczornym nabożeństwie, a jemu wydawało się, że zostałem w domu, aby oglądać mecz. Powiedziałem mu, że reprezentowałem go przez ostatnie 6 z 8 wieczorów przy różnych funkcjach, a mój upośledzony syn i żona potrzebują odpoczynku. Nadal straszył, że mnie zwolni. Odpowiedziałem tak: „Cokolwiek zrobisz czy nie zrobisz, to twoja sprawa, lecz Słowo mówi, że mam postawić moją rodzinę na pierwszym miejscu, moja żona i syn są moimi priorytetami i to się nie zmieni, ponieważ to co robię, jest właściwe”. Zachowałem pracę, lecz sprawę postawiłem jasno, ponieważ żyłem zgodnie ze Słowem.

Gdy ktoś nauczał czegoś, z czym w duchu nie czułem się dobrze, udawałem się do Słowa i sprawdzałem to. Jeśli pojawiały się emocje przeciwne do Słowa, zmieniałem emocje, pracował nad tym, zmieniałem to myślenie, które prowadziło do tych złych emocji, poprawiałem samego siebie; „To nie jest w porządku, Słowo mówi tak…”

Nauczyłem się tego, że jeśli mój duch reagował na nauczanie, to dlatego, że Duch Prawdy we mnie przynosił świadectwo mojemu duchowi w tej sprawie. Jeśli jednak mój duch był zasmucony, czy nie czuł się dobrze w tym nauczaniu to było tak dlatego, że Duch Prawdy we mnie przynosił świadectwo prawdy, mówiąc, że to nauczanie jest błędne. Tak więc, przez świadectwo Ducha i Słowa nauczyłem się ufać temu wewnętrznemu przekonaniu, jako większemu autorytetowi, niż najbardziej sławni nauczyciele, bez względu na to, jak bardzo byli wynoszeni w ludzkich ocenach.

To jest też ta główna przyczyna, że nie pasowałem do niczyjego akwarium. Byłem wierny Słowu i spisanemu Słowu, a nie systemowi, człowiekowi czy formule. Wtedy Jezus objawił mi się w lutym 2001 roku, mówiąc:

„Widzę, że ludzie biegają tam i z powrotem na to i tamto spotkanie, szukając czegoś spektakularnego, uważając, że TO jest nadnaturalne. Wielu traci nadnaturalne dzieło, które się dzieje wśród nich, nawet w ich sercach, ponieważ proces uczniostwa JEST nadnaturalny… jak to było na początku, tak musi być i teraz; ja poruszam się w relacjach

Znajdując się poza akwarium, zacząłem sprawdzać w jaki sposób prowadzimy kościół, z tym jak robił to Paweł i przekonałem się, że te dwa sposoby niewiele mają wspólnego.


Skoro w codziennym życiu poddałem swoje myśli i emocje Słowu i Duchowi czy byłem gotowy zmienić swoje myślenie na temat sposobu prowadzenia kościoła, jak mówi Duch Święty? Jak Paweł „robił kościół”?


O tym następnym razem.


źródło http://www.poznajpana.pl/

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentarze nie związane z tematem, obrażające innych lub zawierające wulgarne treści będą usuwane !