Byłem Zrujnowany cz.4
Autor John FennPoprosiła o modlitwę ponieważ cały dzień bolała ją głowa. Kilkoro z nas zebrało się w domu na obiad, a po jedzeniu i tuż przed rozejściem się, zatrzymała nas i przeprosiła, że chce poprosić o modlitwę. Właśnie zbliżała się chwila, w której zdałem sobie sprawę z tego, że nie należę do tego „akwarium” wiary.
Bezsilni uczniowie
5 osób natychmiast otoczyło ją i włożyło
na nią swoje ręce, podczas gdy ja trzymałem się z tyłu, nasłuchując
mądrości Pana, aby zobaczyć co On chce zrobić i czy akurat uzdrowienie
było właściwym kierunkiem. Zadawałem mu pytania, między innymi o to czy
nie jest to sprawa odwodnienia organizmu, czy może wysokości, skoro
znajdowaliśmy się w Colorado Springs, w stanie Colorado, a ona mieszkała
w na znacznie niżej położonym terenie. Oznaczało by to, że nie jest
potrzebna modlitwa, tylko woda i sen. Czy ból był spowodowany stresem,
zmęczeniem czy bardzo pracowitym tygodniem, czy nie wróciły jakieś
rodzinne sprawy. Czekałem więc przed Panem, gdy oni natychmiast
przeprowadzili pełny duchowy atak godny żołnierzy zajmujących Omaha
Beach w D-Day (szyfrowa nazwa lądowania w Normandii w czasie II Wojny
Światowej – przyp.tłum.).
Prowadzenie przejęła pewna kobieta w
modlitwie w stylu: „ogarnijmy wszystko, co się da”, zaczynając od
stosowania krwi Jezusa i rysowania „granicy krwi na piasku”. Następnie
powiedziała, że atakuje bramy niebios, po czym kazała diabłu, aby
poszedł na dno Wielkiego Kanionu (szkoda, że tam na dole są obozowicze i
wspinacze), następnie poprosiła Pana, aby miał dla niej miłosierdzie,
po czym nakazała aniołom, aby przyszły i jej usługiwały, inni zaś
wydawali rozkazy i stosowali krew, co brzmiało bardzo duchowo i zrobione
było wykwintnie i z pasją.
Miłosierdzia!
Wtedy inni modlili się, prosząc Ojca,
aby ją uzdrowił, błogosławił jej rodzinę i przyprowadził ją do Siebie,
nakazywali diabłu, aby się zabrał od jej dzieci, męża i biznesu.
Nazwałbym to „duszoną modlitwą” – czyli wrzucamy do gara wszystko, co
jest, w nadziei, że to zadziała, po czym wszyscy idą do domu z pełnymi
duchowymi brzuchami i czując się tak, jakby kopnęli diabła w siedzenie.
W pewnym momencie ktoś zapytał jej, jak
się ma, na co ono ociągając się powiedziała, że nadal ją boli.
Powiedziałem, aby pozwoliła mi włożyć na nią ręce, co zrobiłem i
powiedziałem: „Nakazuję ci w umieniu Jezusa bądź uzdrowiona. Bólu
odejdź”. Ze zdumieniem w oczach powiedziała: „Przeszło! Przeszło! Tak po
prostu!”
Nie nazywaj akwarium domem
W tej chwili zdałem sobie sprawę z tego,
że nie należałem do żadnego z tych akwariów, w których oni pływali.
Należałem do otwartego oceanu wiary w Boże Słowo i posłuszeństwa mu. Nie
jest to arogancja, to jest diagnoza. Choć kochali Boga, wierzyli w to,
czego ich nauczano w popularnej kulturze i przez nauczycieli
wyniesionych przez tą kulturę, co nie było Słowem. Jezus jest całkiem
zrozumiały: nakazuj uzdrowienie – Jezus nigdy nie modlił się do Ojca,
aby kogoś uzdrowił (ani apostołowie), On nakazywał i my mamy robić to,
co On robił.
Pomyślałem sobie, czy można wyobrazić
sobie Piotra i Jana mówiących do chromego z 3 rozdziału Dziejów tak:
„Srebra i złota nie mam, lecz to, co mam daję ci. W imieniu Jezusa, ach,
Ojcze, proszę dotknij go, stosujemy krew, odejdź diable od niego,
aniołowie, nakazuję wam abyście tu przyszli teraz i usłużyli temu
człowiekowi, łamiemy pokoleniowe przekleństwo, ach, gdyby tylko ktoś
mógł udać się do trzeciego nieba, miłosierdzie niech kapie na niego, ach
Panie. Wstawaj i chodź”.
Możesz sobie coś takiego wyobrazić?
Uprość to
Zapytany później w jaki sposób ten
mężczyzna został uzdrowiony Piotr odpowiedział (Dz 3:16): „Przez wiarę w
Jezusa ten człowiek stoi przed wami zdrowy”. Sprzeciw się pragnieniu,
żeby mówić więcej – wypowiedz tylko imię i pozwól mu spocząć, patrz jak
On działa. W przeciwnym razie, przez długie mowy, ujawniasz tylko jak
mało wierzysz.
(A tak przy okazji to ten wers niszczy
teologię zaniku darów. Mówi ona, że uzdrowienia i cuda przeminęły. Gdyby
uzdrowienie miał być tylko na tamte czasy, tak samo wiara w imię Jezusa
byłaby tylko dla I wieku.)
Lecz zanim będziesz miał tego rodzaju
wiarę, aby mówić w tym zdumiewający imieniu jeden raz i mówić
skutecznie, najpierw musisz znać Go i znać wole Ojca w danej szczególnej
sytuacji. We współczesnych akwariach strzela się wszędzie dookoła
tarczy, lecz nigdy nie w sam środek, nauczając tego, czego domaga się
umysł, choć jest mało istotne, lecz nie uczy się o mocy imienia Jezusa i
poznawania Jego na tyle, aby można było uczniom powierzyć właściwe jego
stosowanie.
Na marginesie: Krótka lekcja historii
W czasie nawiedzenia Pana, zapytałem Go,
w jaki sposób ciało Chrystusa w Ameryce znalazło się w takim miejscu,
że jest opanowane przez formułki i błahostki, zamiast prostoty
ewangelii, a Pan odpowiedział:
„Wzbudziłem to, co nazywacie Ruchem
Wiary w latach 80tych, aby doprowadzić do spójności Mojego Słowa u tych,
którzy wyszli z ruchu charyzmatycznego lat 70tych. Jednak przeciwnik
szybko wykorzystał pożądliwość w wielu sercach i wywrócił moje Słowo,
aby skupiono się na pieniądzach, podkopując w ten sposób
rozpowszechnianie się w moim ciele wiedzy o spójności Mojego Słowa. To,
co teraz widzisz jest wynikiem kolejnych pokoleń tych, którzy nigdy nie
budowali na fundamencie mojego Słowa, więc gonią za rozrywkami, inną
ewangelią i innym duchem. Wydaje im się, że są mądrzy i dojrzali i stoją
na samym przedzie postępu, lecz są głupcami, ponieważ oddali się tym
rzeczom… Niemniej używam tego, aby ujawnić głupotę ich serc tak, abym
mógł oddzielić dla Siebie moich prawdziwych uczniów, tych, którzy chcą
dojrzewać we Mnie…”
Uczucia czy Słowo?
Pamiętam, że, jako nastolatek, którego
odrzucił własny ojciec, który tak naprawdę nie lubił samego siebie i
zmagał się z uczuciem odrzucenia i przygnębienia, powiedziałem Ojcu, że
wcale nie czuję tego, że On chce mojego życia,
Pamiętam też, że czytając List do
Efezjan, dowiedziałem się, że, gdy uwierzyłem, zostałem zapieczętowany
Duchem Świętym, że zostałem pobłogosławiony wszelkim duchowym
błogosławieństwem, że zostałem posadzony wraz z Chrystusem w okręgach
niebieskich, i że zostałem stworzony w Nim do dobrych uczynków (1:3, 11;
2:6, 10).
Pamiętam bardzo wyraźnie, że stojąc w
swojej sypialni, w której miałem łóżko przykryty takim starym kocem
„Snoopy and Charlie Brown”, tym samym, który miałem gdy byłem 10latkiem,
lecz mama była zbyt biedna, aby kupić coś bardziej odpowiedniego dla 17
latka, powiedziałem pół do siebie, pół do Ojca: „Uczucia mówią mi, że
nie jestem zbawiony, nie chcesz mnie i nie mam celu ani planu na moje
życie, lecz wierzę Twojemu Słowu, że jestem zapieczętowany Duchem
Świętym, wraz z Tobą posadzony w okręgach niebieskich i stworzony do
dobrych uczynków. Decyduję się wierzyć tobie, Ojcze, zamiast temu, co
czuje”.
Tak więc, sprowadza się to do tego, że
wierzymy Bożemu Słowu, lub wierzymy naszym uczuciom, bądź wspomnieniom.
Ta chwila zmieniła moje życie – zdecydowałem się wierzyć Słowu, bez
względu na okoliczności, na to jak się czuję bądź co widzę. Od tej
chwili zdałem sobie sprawę z tego, że uczucia i emocje mogą zostać
podporządkowane temu, co mówi Słowo. Przyznaję, że byłem w tym tak
żarliwy i arogancki wobec życia, że powiedziałem mamie, że w wierze
nigdy nie będziemy mieli żadnych problemów. Mama spojrzała na mnie
raczej niedowierzająco i powiedział: „Synku, po prostu za krótko żyjesz.
Poczekaj do czasu, jak będziesz musiał płacić rachunki”.
Często otrzymuję emaile czy SMSy, bądź
odbywam rozmowy z ludźmi, którzy są przekonani, że popełnili
nieprzebaczalny grzech. Nieprzebaczalny grzech, odrzucenie Ducha
Świętego, jest w swej istocie aktem odrzucenia Jezusa jako Pana. Jezus
umarł za innych, nie za Siebie, tak więc ten jeden grzech, który nie
został opłacony na Krzyżu to odrzucenie Go. Ponieważ Duch Święty jest
Agentem zbawienia, odrzucenie Jezusa jest bluźnierstwem (odrzucić, mówić
przeciwko, odrzucić służbę) Ducha Świętego.
Gdy przeprowadzam wierzących przez Słowo
pokazując im, że nie popełnili nieprzebaczalnego grzechu, niemal zawsze
odpowiadają, że są przekonani, że On ich opuścił, ponieważ już go
więcej nie czują. Są to ci sami ludzie, którzy wierzą w Pana, kochają
Go, lecz są przekonani, że Bóg jest na nich wściekły i odrzucił ich,
ponieważ popełnili jakiś grzech, jak wypowiadanie się przeciwko jakiemuś
kaznodziei, czy powiedzenie czegoś w napadzie złego nastroju, czy
zrobienie czegoś podobnego dla chrześcijańskiego dziecka, bądź
powiedzieli Panu, że jeśli tak ma wyglądać służenie Mu to oni nie chcą
Go. (Nie sądźcie, że czas, w którym ktoś zna Pana, oznacza, że nie jest
on dzieckiem. Paweł wskazywał na chrześcijan, którzy są niestali, gonią
za różnymi naukami, zmagają się, dzielą się czy są źli, są dziećmi w
wierze.)
Wolność od akwarium
Istota prawdy o wierzeniu Słowu Bożemu
bardziej niż emocjom utrzymywała mnie z dala od tych akwariów, w których
skupiano się na formułkach i rytuałach. Nie byłem jakoś terytorialnie
związany, więc nie pasowałem do tego kościelnego systemu, lecz Słowo
mówiło, aby nie być nastawionym terytorialnie. Nie uprawiałem żadnej
polityki, nie byłem przytakiwaczem, więc mówiłem prawdę, choć niektórzy
czasami czuli się urażeni, lecz tak mówiło Słowo.
W poniedziałek po niedzielnych
rozgrywkach Super Bowl otrzymałem od mojego szefa, pastora seniora,
telefon, w którym groził, że mnie zwolni, ponieważ nie było mnie w
niedzielę na wieczornym nabożeństwie, a jemu wydawało się, że zostałem w
domu, aby oglądać mecz. Powiedziałem mu, że reprezentowałem go przez
ostatnie 6 z 8 wieczorów przy różnych funkcjach, a mój upośledzony syn i
żona potrzebują odpoczynku. Nadal straszył, że mnie zwolni.
Odpowiedziałem tak: „Cokolwiek zrobisz czy nie zrobisz, to twoja sprawa,
lecz Słowo mówi, że mam postawić moją rodzinę na pierwszym miejscu,
moja żona i syn są moimi priorytetami i to się nie zmieni, ponieważ to
co robię, jest właściwe”. Zachowałem pracę, lecz sprawę postawiłem
jasno, ponieważ żyłem zgodnie ze Słowem.
Gdy ktoś nauczał czegoś, z czym w duchu
nie czułem się dobrze, udawałem się do Słowa i sprawdzałem to. Jeśli
pojawiały się emocje przeciwne do Słowa, zmieniałem emocje, pracował nad
tym, zmieniałem to myślenie, które prowadziło do tych złych emocji,
poprawiałem samego siebie; „To nie jest w porządku, Słowo mówi tak…”
Nauczyłem się tego, że jeśli mój duch
reagował na nauczanie, to dlatego, że Duch Prawdy we mnie przynosił
świadectwo mojemu duchowi w tej sprawie. Jeśli jednak mój duch był
zasmucony, czy nie czuł się dobrze w tym nauczaniu to było tak dlatego,
że Duch Prawdy we mnie przynosił świadectwo prawdy, mówiąc, że to
nauczanie jest błędne. Tak więc, przez świadectwo Ducha i Słowa
nauczyłem się ufać temu wewnętrznemu przekonaniu, jako większemu
autorytetowi, niż najbardziej sławni nauczyciele, bez względu na to, jak
bardzo byli wynoszeni w ludzkich ocenach.
To jest też ta główna przyczyna, że nie
pasowałem do niczyjego akwarium. Byłem wierny Słowu i spisanemu Słowu, a
nie systemowi, człowiekowi czy formule. Wtedy Jezus objawił mi się w
lutym 2001 roku, mówiąc:
„Widzę, że ludzie biegają tam i z
powrotem na to i tamto spotkanie, szukając czegoś spektakularnego,
uważając, że TO jest nadnaturalne. Wielu traci nadnaturalne dzieło,
które się dzieje wśród nich, nawet w ich sercach, ponieważ proces
uczniostwa JEST nadnaturalny… jak to było na początku, tak musi być i
teraz; ja poruszam się w relacjach
Znajdując się poza akwarium, zacząłem
sprawdzać w jaki sposób prowadzimy kościół, z tym jak robił to Paweł i
przekonałem się, że te dwa sposoby niewiele mają wspólnego.
Skoro w codziennym życiu poddałem swoje
myśli i emocje Słowu i Duchowi czy byłem gotowy zmienić swoje myślenie
na temat sposobu prowadzenia kościoła, jak mówi Duch Święty? Jak Paweł
„robił kościół”?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentarze nie związane z tematem, obrażające innych lub zawierające wulgarne treści będą usuwane !