Trudno jest czasami pisać o kościele
domowym. Biblia mimo iż wprost mówi o tym że wierzący pierwszego wieku
spotykali się w domach, nie daje nam jedynego schematu na budowanie
kościoła. Wierzę że w Nowym Przymierzu bardziej chodzi o podążaniem za
Duchem, niż na budowaniu nowych schematów. Nowe bukłaki o których
nauczał Jezus są formą elastyczną, dostosowującą się do aktualnej pracy
jaką wykonuje Duch Święty. Kościół nie stanowi monolitu w swej formie,
istnieje jednak pewien wzór z nieba który jak widzę jest najbardziej
zbliżony do tego co leży na Bożym sercu. Kościół domowy jest takim
bukłakiem, który odzwierciedla Boże serce i Bożą naturę. Dlaczego
właśnie on? Postaram się na to pytanie odpowiedzieć w kilku
wpisach.
wpisach.
Dlaczego więc wierzę w kościół domowy? Wierzę w kościół domowy bo..
Wierzę w kościół domowy bo… jest on biblijny.
Nie tylko występuje w Biblii, ale jest
też biblijny. To znaczy że wpisuje się wyraźnie w całość Bożego
objawienia ukazaną w Nowym Przymierzu. Nowotestamentowy kościół miał być
czymś więcej niż tylko nowym rodzajem żydowskiej świątyni
zreprodukowanej do licznych wersji.
Słyszałem niedawno pewnego księdza który
twierdził iż prawdziwa religia wymaga posiadania kapłaństwa, ofiary i
świątyni. W jego przekonaniu KK jest właśnie tą prawdziwą religią, gdyż
posiada kapłanów (księży), ofiarę w postaci eucharystii oraz kaplice
jako świątynie Boże. Słuchając tego, łapałem się za głowę, myśląc jakież
to SKRAJNE
(właśnie tak – wyboldować, podkreślić i z dużej litery) nie zrozumienie
rzeczywistości Nowego Przymierza. Chrystus poniósł ostateczną ofiarę
krzycząc na krzyżu „Wykonało się!” Do Świątyni przejawiał podobny stosunek mówiąc „W trzy dni ją zburzę”.
Zmartwychwstając zamieszkał w sercach swych ludzi, czyniąc każdego z
nich (nas) swoją świątynią. Zniósł starotestamentowy porządek świątynny,
ustanawiając powszechne kapłaństwo wszystkich wierzących. Jeżeli tego nie rozumiesz, to niczego nie rozumiesz.
Na czym to polega? Na tym że każdy
wierzący usługuje drugiemu tym darem, owocem i objawieniem którego Bóg
mu udzielił, budując się razem w Kościół. Czyli tak jak pisał apostoł
Paweł „Cóż więc, bracia? Gdy się zbieracie, każdy z was ma psalm, ma
naukę, ma język, ma objawienie, ma tłumaczenie. Niech to wszystko służy
zbudowaniu. (1 Kor 14:26 PUBG). Jeden werset pośród trzech
rozdziałów mówiących o używaniu darów w kościele. Problem w tym że to
nie działa. Widziałeś kiedyś żeby to działało na nabożeństwie w
kościele? Jeżeli już, to rzadko i w bardzo minimalnej formie. A szkoda,
bo to jedyny fragment w Biblii mówiący o tym jak powinno przebiegać
chrześcijańskie zgromadzenie. Jeżeli więc chcesz zobaczyć Boży wzór, to
jest on tutaj. Dlaczego więc nie działa? Czyżby jakieś siły nieczyste
temu przeszkadzały? Nie muszą. Sami to robimy. To jest jak na tym
obrazku powyżej. Pojazd dobry, tylko zły mechanizm napędowy.
Próbujemy napędzać tą machinę, po jakimś
czasie stwierdzając że skoro mało jest w niej Ducha, to my musimy
zastąpić jego miejsce. Dokładamy więc kwadratowe koła i zaczynamy pchać
mozolnie ten wózek. Tymczasem listy apostolskie Pawła i innych pisane
były do kościołów spotykających się w domach. Dzieje Apostolskie to
historia kościoła spotykającego się w domach. Tak, wiem, w Jerozolimie
pierwsi chrześcijanie spotykali się też w świątyni. Bibliści mówią
jednak że nie dłużej niż dwa lata, do prześladowania jakie wybuchło po
ukamienowaniu Szczepana. Później nie mogli się już gromadzić publicznie.
Wygląda to tak jak by oni wciąż pielęgnowali coś co Bóg już porzucił.
Byli przyzwyczajeni do świątyni jako centralnego miejsca żydowskiej
duchowości w czasie gdy Jezus dokonał już zmiany na świątynie serc
ludzkich. Jezus przygotował nowy bukłak na swoje wino. Miejsce gdzie
powszechne kapłaństwo wiernych mogło się wspaniałe rozwijać. Część z
tych rzeczy działa jedynie w małej grupie. W małej grupie, pełnym
zaufaniu, intymnej atmosferze, bezpieczeństwie (także popełniania
błędów), można w pełni rozwijać dary Ducha. Lepiej działają też relacje,
wzajemna miłość. No dobra, ale czy tego samego nie można też robić w
tradycyjnym zgromadzeniu, na nabożeństwie? Można, z gorszym skutkiem. Po
co pchać jednak wóz o kwadratowych kołach. Kapłaństwo wierzących było
przewidziane w środowisku małych, rodzinnych społeczności.
Przez lata próbowałem aktywizować ludzi
do usługiwania na nabożeństwach, szło jak po grudzie. Co ciekawe, ci
sami – niezwykłe obdarowani – ludzie nie mieli żadnych obiekcji by
usługiwać na grupach domowych. Czasami były to świadectwa lub objawienia
po których szczęka opadała. Nabożeństwa nie były jednak formą która
pomagała im w dzieleniu się tym co Bóg im dał. W końcu zrozumiałem że
staliśmy się ofiarą systemu który nas uwstecznia. Czasami
przygotowywałem (ja czy pastor) kazanie o którym można by rzec że się
odbyło. Po nabożeństwie, w krótkiej rozmowie z bratem lub siostrą byłem
niekiedy jednak bardziej zbudowany niż tym godzinnym kazaniem. Jest w
kościele miejsce na naukę, jest miejsce na wspólne uwielbienie i na
modlitwę. To Jezus jednak buduje kościół. Jak?
JA zbuduję kościół MÓJ
Zupełnie niedawno, wyraźnie to
zobaczyłem, jak Jezus buduje swój kościół. Właściwie to powinienem
powiedzieć że po tylu latach miałem w końcu odwagę uznać że jest tak jak
od lat czytam że jest. Jezus powiedział „JA zbuduję kościół MÓJ”. Czyli
że kościół jest jego własnością i to On go buduje. Niby oczywiste
prawda? Ale jak to wygląda w praktyce? W skrócie, Jezus buduje swój
kościół poprzez budowanie nas.
„Cóż tedy bracia gdy się spotykacie… niech to wszystko służy zbudowaniu” (1 Kor 14:26 UBG)
„Skoro więc gorliwie ubiegacie się o dary duchowe, starajcie się o bogactwo takich darów, które służą budowaniu Kościoła.” (1 Kor 14:12 PAU).
Jezus buduje nas – my przynosimy na
społeczność to czym zostaliśmy zbudowani przez Jezusa – Kościół jest
zbudowany. Lepiej powiedzieć trzy słowa świadectwa lub objawienia niż
godzinne, nudne kazanie. Czasami te nasze kazania głoszone są z
przyzwyczajenia, bo tak trzeba, bo forma wymaga. Wciąż na nowo
odgrzewamy te kotlety które stają się tłuste i ciężkostrawne. Ludzie
siedzą w ławkach, słuchają tego po raz setny i wiedzą że z różnych
przyczyn i tak tego nie wprowadzą w życie. Współczesny kościół jest
przeładowany wiedzą. I nie mówię tu o tej garstce gorliwców która jest w
każdym kościele, mówię o procesie czynienia uczniów, całego kościoła.
Człowiek który się dzieli, buduje innych i sam wzrasta. Każdy z nas
powinien przynieść na spotkanie Jezusa którym żył na co dzień. Jeżeli
nie masz objawienia, nauki, świadectwa, to przynieś płomiennego ducha i
otwarte serce, aby sługiwać innym tym darem który Bóg ci dał. A jeżeli i
tego nie masz, przyjdź z chęcią dzielenia się swoim życiem, czymkolwiek
co posiadasz. A jak masz doła to chociaż przynieś Chipsy ;).
To jest kościół. W ten sposób Jezus go buduje. Nie ma tu żadnej
mistyki, żadnego ukrytego znaczenia, żadnej głębszej wiedzy dostępnej
tylko dla wybranych. Tak wzrasta ciało Chrystusa „Dzięki Niemu całe
to ciało jest doskonale połączone w jedną całość, a każda jego część we
właściwy sobie sposób służy innym, tak że cały organizm coraz bardziej
się rozwija i rośnie w miłości. (Efezjan 4:16 PSZ).
Jeszcze jeden przykład jak działał kościół:Trwali oni w nauce apostołów, w społeczności, w łamaniu chleba i w modlitwach.
Sprzedawali posiadłości i dobra i rozdzielali je wszystkim według potrzeb. Każdego dnia trwali zgodnie w świątyni, a łamiąc chleb po domach, przyjmowali pokarm z radością i w prostocie serca; Chwaląc Boga i ciesząc się przychylnością wszystkich ludzi. A Pan dodawał kościołowi każdego dnia tych, którzy mieli być zbawieni. (Dzieje Apostolskie 2:42-43, 45-47 PUBG)
Brzmi jak prawdziwa komuna. Wszystko
mieli wspólne, dzielili się wszystkim, nie było nikogo komu by
brakowało. Jak myślicie, jak to się odbywało? Siedzieli w wielkiej sali,
wszyscy na kupie, czekając na przyjście Pana? Kiedyś tak myślałem.
Miałem obraz pierwszego kościoła jak grupy hipisów. Z tego fragmentu,
jak i z innych miejsc NT wyłania się obraz wielu społeczności ludzi
spotykających się w prywatnych domach. Owe „Łamiąc chleb po domach”
odnosi się najpewniej do pamiątki ostatniej wieczerzy, którą
praktykowano zresztą podczas zwykłego posiłku. Mieli wszystko wspólne, w
domach. Nie sądzę aby w Jerozolimie oprócz świątyni były inne miejsca
zdolne pomieścić owe „3000 dusz” które nawróciły się w dzień zielonych
świąt. Domy były naturalnym habitatem w którym mogło rozwijać się życie
pierwszego kościoła.
Czytając to pewnie ktoś pomyśli że jestem
przeciwnikiem dużych zgromadzeń lub nabożeństw. Nie, nie jestem. Bóg
działa i porusza się wszędzie tam gdzie są chętne i podatne serca. Ważne
jednak żeby życie kościoła odbywało się tam gdzie jest naturalna ku
temu sposobność, tam gdzie żyją ludzie. W miejscu które rozwija talenty i
dary wszystkich osób, nie tylko garstki wybranych.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentarze nie związane z tematem, obrażające innych lub zawierające wulgarne treści będą usuwane !