wtorek, 28 kwietnia 2015

Wierzę w kościół domowy bo… cz.1

Trudno jest czasami pisać o kościele domowym. Biblia mimo iż wprost mówi o tym że wierzący pierwszego wieku spotykali się w domach, nie daje nam jedynego schematu na budowanie kościoła. Wierzę że w Nowym Przymierzu bardziej chodzi o podążaniem za Duchem, niż na budowaniu nowych schematów. Nowe bukłaki o których nauczał Jezus są formą elastyczną, dostosowującą się do aktualnej pracy jaką wykonuje Duch Święty. Kościół nie stanowi monolitu w swej formie, istnieje jednak pewien wzór z nieba który jak widzę jest najbardziej zbliżony do tego co leży na Bożym sercu. Kościół domowy jest takim bukłakiem, który odzwierciedla Boże serce i Bożą naturę. Dlaczego właśnie on? Postaram się na to pytanie odpowiedzieć w kilku
wpisach.
Dlaczego więc wierzę w kościół domowy? Wierzę w kościół domowy bo..

Wierzę w kościół domowy bo… jest on biblijny.


Nie tylko występuje w Biblii, ale jest też biblijny. To znaczy że wpisuje się wyraźnie w całość Bożego objawienia ukazaną w Nowym Przymierzu. Nowotestamentowy kościół miał być czymś więcej niż tylko nowym rodzajem żydowskiej świątyni zreprodukowanej do licznych wersji.
Słyszałem niedawno pewnego księdza który twierdził iż prawdziwa religia wymaga posiadania kapłaństwa, ofiary i świątyni. W jego przekonaniu KK jest właśnie tą prawdziwą religią, gdyż posiada kapłanów (księży), ofiarę w postaci eucharystii oraz kaplice jako świątynie Boże. Słuchając tego, łapałem się za głowę, myśląc jakież to SKRAJNE (właśnie tak – wyboldować, podkreślić i z dużej litery) nie zrozumienie rzeczywistości Nowego Przymierza. Chrystus poniósł ostateczną ofiarę krzycząc na krzyżu „Wykonało się!” Do Świątyni przejawiał podobny stosunek mówiąc „W trzy dni ją zburzę”. Zmartwychwstając zamieszkał w sercach swych ludzi, czyniąc każdego z nich (nas) swoją świątynią. Zniósł starotestamentowy porządek świątynny, ustanawiając powszechne kapłaństwo wszystkich wierzących. Jeżeli tego nie rozumiesz, to niczego nie rozumiesz.
Na czym to polega? Na tym że każdy wierzący usługuje drugiemu tym darem, owocem i objawieniem którego Bóg mu udzielił, budując się razem w Kościół. Czyli tak jak pisał apostoł Paweł „Cóż więc, bracia? Gdy się zbieracie, każdy z was ma psalm, ma naukę, ma język, ma objawienie, ma tłumaczenie. Niech to wszystko służy zbudowaniu. (1 Kor 14:26 PUBG). Jeden werset pośród trzech rozdziałów mówiących o używaniu darów w kościele. Problem w tym że to nie działa. Widziałeś kiedyś żeby to działało na nabożeństwie w kościele? Jeżeli już, to rzadko i w bardzo minimalnej formie. A szkoda, bo to jedyny fragment w Biblii mówiący o tym jak powinno przebiegać chrześcijańskie zgromadzenie. Jeżeli więc chcesz zobaczyć Boży wzór, to jest on tutaj. Dlaczego więc nie działa? Czyżby jakieś siły nieczyste temu przeszkadzały? Nie muszą. Sami to robimy. To jest jak na tym obrazku powyżej. Pojazd dobry, tylko zły mechanizm napędowy.


Próbujemy napędzać tą machinę, po jakimś czasie stwierdzając że skoro mało jest w niej Ducha, to my musimy zastąpić jego miejsce. Dokładamy więc kwadratowe koła i zaczynamy pchać mozolnie ten wózek. Tymczasem listy apostolskie Pawła i innych pisane były do kościołów spotykających się w domach. Dzieje Apostolskie to historia kościoła spotykającego się w domach. Tak, wiem, w Jerozolimie pierwsi chrześcijanie spotykali się też w świątyni. Bibliści mówią jednak że nie dłużej niż dwa lata, do prześladowania jakie wybuchło po ukamienowaniu Szczepana. Później nie mogli się już gromadzić publicznie. Wygląda to tak jak by oni wciąż pielęgnowali coś co Bóg już porzucił. Byli przyzwyczajeni do świątyni jako centralnego miejsca żydowskiej duchowości w czasie gdy Jezus dokonał już zmiany na świątynie serc ludzkich. Jezus przygotował nowy bukłak na swoje wino. Miejsce gdzie powszechne kapłaństwo wiernych mogło się wspaniałe rozwijać. Część z tych rzeczy działa jedynie w małej grupie. W małej grupie, pełnym zaufaniu, intymnej atmosferze, bezpieczeństwie (także popełniania błędów), można w pełni rozwijać dary Ducha. Lepiej działają też relacje, wzajemna miłość. No dobra, ale czy tego samego nie można też robić w tradycyjnym zgromadzeniu, na nabożeństwie? Można, z gorszym skutkiem. Po co pchać jednak wóz o kwadratowych kołach. Kapłaństwo wierzących było przewidziane w środowisku małych, rodzinnych społeczności.
Przez lata próbowałem aktywizować ludzi do usługiwania na nabożeństwach, szło jak po grudzie. Co ciekawe, ci sami – niezwykłe obdarowani – ludzie nie mieli żadnych obiekcji by usługiwać na grupach domowych. Czasami były to świadectwa lub objawienia po których szczęka opadała. Nabożeństwa nie były jednak formą która pomagała im w dzieleniu się tym co Bóg im dał. W końcu zrozumiałem że staliśmy się ofiarą systemu który nas uwstecznia. Czasami przygotowywałem (ja czy pastor) kazanie o którym można by rzec że się odbyło. Po nabożeństwie, w krótkiej rozmowie z bratem lub siostrą byłem niekiedy jednak bardziej zbudowany niż tym godzinnym kazaniem. Jest w kościele miejsce na naukę, jest miejsce na wspólne uwielbienie i na modlitwę. To Jezus jednak buduje kościół. Jak?

JA zbuduję kościół MÓJ

Zupełnie niedawno, wyraźnie to zobaczyłem, jak Jezus buduje swój kościół. Właściwie to powinienem powiedzieć że po tylu latach miałem w końcu odwagę uznać że jest tak jak od lat czytam że jest. Jezus powiedział „JA zbuduję kościół MÓJ”. Czyli że kościół jest jego własnością i to On go buduje. Niby oczywiste prawda? Ale jak to wygląda w praktyce? W skrócie, Jezus buduje swój kościół poprzez budowanie nas.
„Cóż tedy bracia gdy się spotykacie… niech to wszystko służy zbudowaniu” (1 Kor 14:26 UBG)
„Skoro więc gorliwie ubiegacie się o dary duchowe, starajcie się o bogactwo takich darów, które służą budowaniu Kościoła.” (1 Kor 14:12 PAU).
Jezus buduje nas – my przynosimy na społeczność to czym zostaliśmy zbudowani przez Jezusa – Kościół jest zbudowany. Lepiej powiedzieć trzy słowa świadectwa lub objawienia niż godzinne, nudne kazanie. Czasami te nasze kazania głoszone są z przyzwyczajenia, bo tak trzeba, bo forma wymaga. Wciąż na nowo odgrzewamy te kotlety które stają się tłuste i ciężkostrawne. Ludzie siedzą w ławkach, słuchają tego po raz setny i wiedzą że z różnych przyczyn i tak tego nie wprowadzą w życie. Współczesny kościół jest przeładowany wiedzą. I nie mówię tu o tej garstce gorliwców która jest w każdym kościele, mówię o procesie czynienia uczniów, całego kościoła. Człowiek który się dzieli, buduje innych i sam wzrasta. Każdy z nas powinien przynieść na spotkanie Jezusa którym żył na co dzień. Jeżeli nie masz objawienia, nauki, świadectwa, to przynieś płomiennego ducha i otwarte serce, aby sługiwać innym tym darem który Bóg ci dał. A jeżeli i tego nie masz, przyjdź z chęcią dzielenia się swoim życiem, czymkolwiek co posiadasz. A jak masz doła to chociaż przynieś Chipsy ;). To jest kościół. W ten sposób Jezus go buduje. Nie ma tu żadnej mistyki, żadnego ukrytego znaczenia, żadnej głębszej wiedzy dostępnej tylko dla wybranych. Tak wzrasta ciało Chrystusa „Dzięki Niemu całe to ciało jest doskonale połączone w jedną całość, a każda jego część we właściwy sobie sposób służy innym, tak że cały organizm coraz bardziej się rozwija i rośnie w miłości. (Efezjan 4:16 PSZ).
Jeszcze jeden przykład jak działał kościół:
Trwali oni w nauce apostołów, w społeczności, w łamaniu chleba i w modlitwach.
Sprzedawali posiadłości i dobra i rozdzielali je wszystkim według potrzeb. Każdego dnia trwali zgodnie w świątyni, a łamiąc chleb po domach, przyjmowali pokarm z radością i w prostocie serca; Chwaląc Boga i ciesząc się przychylnością wszystkich ludzi. A Pan dodawał kościołowi każdego dnia tych, którzy mieli być zbawieni. (Dzieje Apostolskie 2:42-43, 45-47 PUBG)
Brzmi jak prawdziwa komuna. Wszystko mieli wspólne, dzielili się wszystkim, nie było nikogo komu by brakowało. Jak myślicie, jak to się odbywało? Siedzieli w wielkiej sali, wszyscy na kupie, czekając na przyjście Pana? Kiedyś tak myślałem. Miałem obraz pierwszego kościoła jak grupy hipisów. Z tego fragmentu, jak i z innych miejsc NT wyłania się obraz wielu społeczności ludzi spotykających się w prywatnych domach. Owe „Łamiąc chleb po domach” odnosi się najpewniej do pamiątki ostatniej wieczerzy, którą praktykowano zresztą podczas zwykłego posiłku. Mieli wszystko wspólne, w domach. Nie sądzę aby w Jerozolimie oprócz świątyni były inne miejsca zdolne pomieścić owe „3000 dusz” które nawróciły się w dzień zielonych świąt. Domy były naturalnym habitatem w którym mogło rozwijać się życie pierwszego kościoła.
Czytając to pewnie ktoś pomyśli że jestem przeciwnikiem dużych zgromadzeń lub nabożeństw. Nie, nie jestem. Bóg działa i porusza się wszędzie tam gdzie są chętne i podatne serca. Ważne jednak żeby życie kościoła odbywało się tam gdzie jest naturalna ku temu sposobność, tam gdzie żyją ludzie. W miejscu które rozwija talenty i dary wszystkich osób, nie tylko garstki wybranych.

Autor :  Krzysiek Troszczyński

Wierzę w kościół domowy bo… cz.2 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentarze nie związane z tematem, obrażające innych lub zawierające wulgarne treści będą usuwane !