środa, 25 października 2017

Świętych (obcowanie) gotowanie

Włącz telewizor a prędzej czy później natkniesz się na program kulinarny. Jest dziś prawdziwy boom na tego typu rzeczy. Gdy włączyłem niedawno, leciały trzy na raz, na trzech różnych kanałach. Nawet ja – kulinarny indolent – czasami je oglądam. Powiedzieć że słaby ze mnie kucharz, to jak sprawić mi komplement. Moja żona mówi jednak że potrafię zrobić całkiem niezłą jajecznicę. No cóż, lata żmudnej nauki jak nie przypalić najprostszej potrawy, dały rezultat. Zachodzę jednak w głowę dlaczego ludzie odkrywają tą dziwną radość z gotowania. Musi być w tym coś duchowego.

Świętych obcowanie gotowanie
Zainspirowała mnie niedawno pewna wypowiedz Leonarda Sweet’a – to taki znany chrześcijański wykładowca i wizjoner z USA – w której stwierdził że wczesne chrześcijaństwo było zbudowane wokół stołów, a nie ksiąg i doktryn. Napisał nawet książkę („From Table to Table”, Od stołu do stołu) na temat tego jaką wagę we wczesnym kościele miała wspólnota stołu. Gdyby ktoś nie załapał, to chodzi o wspólne jedzenie a nie o jakąś część liturgii. Do dziś bibliści nie są zgodni czy tzw. „łamanie chleba po domach” to bardziej opis pamiątki wieczerzy Pańskiej, czy wspólny posiłek. Stawiam dolary za orzechy że we wczesnym kościele nie stanowiło to różnicy. To było coś czym kipiał ówczesny kościół. Wspólne jedzenie, wspólne przebywanie, wspólne budowanie się, wspólne kosztowanie Boga i odkrywanie walorów smakowych królestwa Bożego. Jest coś takiego w 1 Kor. 12-14, że gdy czytam ten fragment, dostrzegam tu fizyczne i duchowe biesiadowanie. To jak wielkie wspólne gotowanie. Ciągnąc dalej tą analogię, mogę sparafrazować „Cóż tedy bracia i siostry gdy wspólnie gotujecie, jeden niech przygotowuje mięso, drugi obiera ziemniaki, trzeci przyrządza sałatkę, jeszcze inny serwuje napoje, wszystko to ma być smaczne i pożywne, tak aby wszyscy się najedli”. Tak właśnie widzę to wspólne usługiwanie sobie darami, bardziej jako fajne biesiadowanie i karmienie się, niż religijne show.
Wczesne chrześcijaństwo było zbudowane wokół stołów, a nie ksiąg i doktryn
Boże menu
Kulinaria zawsze stanowiły część przymierza. Pan biesiadujący z Abrahamem. Mojżesz i siedemdziesięciu starszych ucztujących z Jahwe na górze Synaj. Ostatnia wieczerza Jezusa z uczniami. Wszystkie nadane przez Boga święta żydowskie uwzględniały też jedzenie. Jezus biesiadujący wciąż na kartach ewangelii, aż nazwano go żarłokiem i pijakiem. W końcu obietnica wielkiej niebiańskiej imprezy na weselu Baranka. Wygląda mi na to jak by Bóg (we wszystkich osobach) lubił dobrze zjeść i poimprezować, w jak najbardziej pozytywnym tych słów znaczeniu. Musi chyba kochać wspólnotę, wzajemność, autentyczność, szczerość i oddanie. Lubi biesiadować, fizycznie i duchowo. W Bożym menu czytamy „Owocem Ducha Świętego jest: miłość, radość, wewnętrzny pokój, cierpliwość, uprzejmość, dobroć, wierność, łagodność, opanowanie.” (Gal. 5:22-23 PSZ). Mniam, pychotka!

Bóg w swych założeniach jest niezwykle organiczny. Mimo iż sam jest źródłem wszystkiego. Używa tego co (z jego inspiracji) sami wyhodujemy, przygotujemy i upichcimy. Porusza się tam gdzie my się krzątamy. On kocha tą wspólnotę stołu. Kto dzisiaj przyniósł sałatkę? Kto wrzuci mięso na ruszt? A kto rozstawi naczynia i rozda sztućce? Niestety, my jednak wolimy duchowe fastfoody, skrojone na miarę, odmrożone i przyrządzone w mikrofali. Fastfoody są różne, większość niezdrowa. Są też takie które mają pewne walory odżywcze. Na dłuższą metę nie oferują jednak zbilansowanej, zdrowej diety. Fastfood jest szybki, przyjemny, sformatowany do łatwego przełknięcia. Powoduje jednak nadwagę i wzdęcia a w efekcie też i osłabia organizm. Chrześcijańska wspólnota stołu to nie tylko wspólne jedzenie, to także wspólne przygotowywanie duchowego posiłku.
To biesiadowanie, fizyczne i duchowe wciąż się gdzieś tam przeplata na kartach Biblii.

Duchowe jedzenie
Gdy głosiłem jeszcze kazania w kościele, zawsze wychodziłem z nabożeństwa najedzony. Słuchacze nie zawsze byli jednak usatysfakcjonowani. Działo się tak dlatego że dawanie (usługiwanie) zaspokaja duchowy głód bardziej niż przyjmowanie. Czytamy że bardziej błogosławioną rzeczą jest dawać aniżeli brać. Gdy dajemy, jesteśmy więc realnie ubłogosławieni. Jezus po rozmowie z kobietą przy studni mówił do swoich uczniów „Ja mam pokarm o którym wy nie wiecie […] Moim pokarmem jest czynić wolę Ojca” (J 4:32,34). Najbardziej satysfakcjonujące jest wspólne usługiwanie sobie nawzajem. Jeszcze raz sparafrazuję apostoła Pawła zachęcającego kościół „Możecie bowiem kolejno wszyscy sobie usługiwać, abyście wszyscy się najedli i zbudowali” (1Kor 14:31). Mówił tu oczywiście o darach Ducha które służą do budowania i karmienia kościoła. Kościół usługujący to kościół dobrze odżywiony.

Często ewangelizując kogoś używamy słów Jezusa „Oto stoję u drzwi i kołaczę…” Zapominamy jednak że on mówił to do kościoła w Laodycei. Do zgromadzenia, do wspólnoty. Dał tym ludziom obietnicę „Jeśli ktoś usłyszy mój głos i otworzy drzwi, wejdę do niego i będziemy razem ucztować” (Obj 3:20). Świętych gotowanie, świętych ucztowanie, gdzie MasterChef’em jest sam Jezus. Chef Chefów i Król Królów.

Autor Krzysiek Troszczyński
(Foto © Karolina Grabowska z http://www.foodiesfeed.com)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentarze nie związane z tematem, obrażające innych lub zawierające wulgarne treści będą usuwane !