poniedziałek, 22 czerwca 2015

Wierzę w kościół domowy bo… cz.3


Wierzę w kościół domowy bo… jest on oparty na rodzinie

Bóg jest rodzinny. Gdy planował kościół, miał na myśli rodzinę. Jest taki jeden fragment który mówi że jesteśmy „domownikami Boga” (Efez. 2:19). Nieco dalej w tym samym liście znajduje się jeden z najpiękniejszych wersetów w Biblii: „Dlatego zginam swoje kolana przed Ojcem naszego Pana Jezusa Chrystusa; Od którego cała rodzina na niebie i na ziemi bierze swoją nazwę; (Efezjan 3:14-15 PUBG). Bóg Ojciec jest głową rodziny. Kościół jest jego rodziną i takie wart
ości powinien promować.

Czy widziałeś kiedyś rodzinę w której Ojciec przy stole mówi „Chciał bym powitać serdecznie moją żonę i dzieci na dzisiejszej kolacji, powstańmy, będziemy się modlić a później zanim podzielę się dzisiejszym menu, zaśpiewamy trzy lub cztery pieśni…”? Rozumiem że spotkanie kościoła na którym jest 30, 50 lub 100 osób wymaga innych zachowań. Duże zgromadzenie rządzi się swoimi prawami.
Kościół w swojej najbardziej elementarnej formie miał być jednak rodziną spotykającą się przy stole. Jest miejsce i na duże zgromadzenia, raz na miesiąc, lub nawet co drugi tydzień. Raz w tygodniu uważam jednak że jest za często, gdyż prawdziwe życie i funkcjonowanie kościoła powinno się skupiać na małych rodzinnych grupach. Gdy ustalimy że grupy takie spotykają się dajmy na to w  środę, to i tak przegrają one z niedzielnym nabożeństwem. W tygodniu ludzie pracują, w weekend odpoczywają, spędzają czas z rodziną, przyjaciółmi, kościołem. Weekend zawsze wygra z resztą tygodnia. Ale my nie o tym. Majstersztykiem Boga było wymyślenie kościoła jako duchowej rodziny. Od niej wszystko się zaczyna. Rządzi się ona swoimi – nieinstytucjonalnymi – prawami.
Jednym z pierwszych przykazań jakie Bóg dał człowiekowi była reprodukcja, pomnożenie, zaludnienie ziemi. Narzędziem do tego miała być rodzina której początkiem byli Adam i Ewa. Nowy Adam, Jezus, dał swojej oblubienicy podobne przykazanie: „Idźcie i czyńcie uczniami…” Innymi słowy reprodukujcie duchowo, zaludniajcie Królestwo Boże. Zalążkiem tej misji również jest rodzina – nowy Adam i nowa Ewa, czyli Jezus i jego Oblubienica – Kościół. Wszystko zaczyna się od rodziny. W niej kościół ma nabierać swojego charakteru.

Stąd, gdy Paweł przesyła Tymoteuszowi wskazówki dotyczące liderów w kościele, pisze by umieli zarządzać swoim domem. Nie robi tego wyłącznie w celach umaralniających. Kościół który spotykał sie w domu, nie miał nic do ukrycia. We współczesnym kościele nie trudno jest ukryć swój prawdziwy stan duchowy i relacje rodzinne. Wtedy było trudniej. W domu to widać. Nie ukryjesz kłótni z żoną lub mężem. Nie ukryjesz problemówm z dziećmi, bo to widać. Kościół ma być od tego aby te relacje naprawiać a nie zamiatać pod dywan, ukrywając za niedzielną maską pseudo-duchowości. Jaka rodzina, taki kościół. Jak pisze w swej książce mesjański autor Steve Maltz, w mentalności hebrajskiej, najważniejsza jest rodzina:
Dom jest miejscem w którym jesteś prawdziwy, jesteś sobą. Gdy będziemy postrzegać nasze domy tak samo jak religijni żydzi, nie będzie w nich miejsca na hipokryzję. Unikniemy pułapki niedzielnego chrześcijaństwa odzianego w swe najlepsze niedzielne ciuszki, przywdziewającego święte miny na kilka godzin w niedzielę, do puki w drodze do domu nie będziemy mogli luzując nieco pasa,  ponownie pokłócić się ze współmałżonkiem. Zamiast tego, to nasz dom stanie się naszym kościołem z Bożą źrenicą skoncentrowaną na nas 24 godziny na dobę.
Dużo się mówi o duchowym mentorstwie. Kościół – wbrew temu jak to się niektórym wydaje – nie jest jednak instytucją szkolącą kadry zarządzające. Lekarstwem na instytucjonalizm kościoła jest rodzina. Potrzebujemy tak naprawdę duchowych ojców i matek a nie kolejnych liderów i pracowników kościoła z papierkiem szkół teologicznych w kieszeni.
Nie znam wierzącego, który na pytanie „Czym chciał byś aby był kościół?”, nie odpowiedział by że rodziną. To naturalny – że tak powiem – duchowy instynkt. Jeżeli nie ma w sercu tego pragnienia, to znaczy że religia wzięła górę. Większość wierzących gdzieś to marzenie jednak skrywa w sercu. Wielu z nich nie potrafi tego jednak zrealizować. Instytucja nie ułatwia.
Co możesz więc zrobić? Bądź duchową rodziną tam gdzie jesteś. Zaproś innych chrześcijan (lub nie chrześcijan) do domu i módlcie się o siebie, noście brzemiona jedni drugich. Żyjcie ze sobą na dobre i na złe. A jeżeli twój kościół ci tego zabrania (znam takie, gdzie wszelkie formy spotkania muszą być usankcjonowane przez liderów), to już najwyższy czas abyś go opuścił.

Autor Krzysiek Troszczyński 

1 komentarz:

  1. Myślę, że oddałeś w tym opisie właściwy charakter prawdziwego kościoła Jezusa Chrystusa. Lecz bez pragnienia w sercu nie da się powrócić do tego pierwotnego wzorca, gdzie nie było tradycji, a nauczycielem był Duch Święty.

    OdpowiedzUsuń

Komentarze nie związane z tematem, obrażające innych lub zawierające wulgarne treści będą usuwane !